Górnicy nie gęsi i swój język mają
Prężnie rozwijające się górnictwo odkrywkowe, eksploatujące przy użyciu specjalistycznych maszyn i urządzeń, wymaga ciągłej wymiany myśli technicznej do właściwego określania ich nazewnictwa i charakteru pracy. Bardzo duża różnorodność stosowanych maszyn powoduje błędy nazewnictwa, które nie odpowiada ich przeznaczeniu i sposobowi pracy, co uwidacznia się nie tylko we współczesnych opracowaniach technicznych z tego zakresu, ale także w słowach głoszonych na konferencjach i sympozjach branżowych.
To błędne, nieadekwatne do maszyny lub urządzenia nazewnictwo żargonowe bierze się stąd, że wiele osób niepracujących w branży górniczej tłumaczy z języka obcego – najczęściej angielskiego – wiele nazw na język polski. Osoby te to sprzedawcy lub producenci maszyn, niezwiązani bezpośrednio z górnictwem odkrywkowym skalnym, oferujący swoje wyroby na stoiskach konferencyjnych. Bierze się to także i stąd, że wiele maszyn, jak na przykład koparki łyżkowe czy spycharki, nie pracują wyłącznie w górnictwie odkrywkowym skalnym, ale także w innych branżach – w drogownictwie, budownictwie, hydroanalizy geologii. Stąd też w różnych czasopismach branżowych spotyka się różnorodne ich nazewnictwo. Tworzy się pewnego rodzaju swoisty galimatias, który bardzo często w dyskusjach prowadzi do błędnych określeń i interpretacji. Używanie niewłaściwego nazewnictwa zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, wchodząc nawet do referatów i artykułów popularno-naukowych.
Górnicze makaronizmy
Kiedyś, w czasach saskich, w języku polskim nagromadziło się wiele wkrętów obcojęzycznych, zwłaszcza w formie wyrazów lub zwrotów łacińskich zwanych „makaronizmami” (termin fr.>wł.). Dziś problem stanowi odmiana słów angielskich, które są źle przetłumaczone i mylące w języku polskim. Nie jest to problem wyłącznie dzisiejszy, bowiem zaznacza się od początków wprowadzania maszyn do odkrywkowej eksploatacji złóż. Już w 1958 roku w magazynie „Wiadomości Górnicze”, nr 4 [1], A. Bęben w artykule „O słownictwie górnictwa odkrywkowego” pisze, iż w artykułach używa się słów i określeń takich, jakie wydają się dobre autorowi, nie bacząc czy ogół czytelników zrozumie sens wyrażonych myśli. Nie chodzi tu nawet o ogół czytelników, bowiem wiele określeń gwarowych jest zrozumiałych tylko dla grupy osób pracujących z daną maszyną. Niezależnie od faktu, że górnictwo odkrywkowe niewęglowe od zarania nie miało własnego pisma, to jeszcze fakt ten pogłębiało wewnętrzne rozbicie górnictwa skalnego na Centralne Zarządy podległe różnym ministerstwom. I tak kamieniołomy wapiennicze podlegały Ministerstwu Hutnictwa i Ministerstwu Chemii, a kamieniołomy bazaltu, porfi ru, piaskowca, produkujące kruszywo dla drogownictwa, podlegały Ministerstwu Komunikacji. Nie prowadziło to do wspólnoty języka, bowiem każde ministerstwo wydawało swój branżowy periodyk, a artykuły o problematyce górnictwa odkrywkowego skalnego spotykało się w wielu różnych czasopismach w latach 50. ub. wieku, takich jak „Cement – Wapno – Gips”, „Chemia”, „Drogownictwo”, Materiały Budowlane”, „Przegląd Górniczy”, „Wiadomości Górnicze”, później „Górnictwo Odkrywkowe”. Przykładowo czasopismo „Cement – Wapno – Gips”, pismo zajmujące się problemami technologii i przeróbki wapna cementu i gipsu, nie miało obowiązku informowania swoich czytelników o pracy spycharek czy też innych maszyn pracujących w kopalni odkrywkowej należącej do danej cementowni lub zakładu gipsowego. Nie prowadziło to do aktywnej wymiany myśli technicznej. Tylko kopalnie odkrywkowe węgla brunatnego miały swoje czasopismo „Węgiel Brunatny”. We wspomnianym artykule przytoczone zostały słowa prof. Bolesława Krupińskiego do przedmowy „Ilustrowanego górniczego słownika encyklopedycznego” mgra inż. S. Gismana (1955 r.), który napisał: „W tym potężnym obrazie górnictwa Polski Ludowej tło i barwy nadaje, ramy i perspektywy stwarza s ł o w o – jako rzeczownik, przymiotnik i czasownik górniczy – użyty w nazwach, określeniach technicznych i wyrażeniach górniczych, niespotykanych w innych działach słownictwa naszej mowy. Słownictwo górnicze zrodziło się w krzemionkach opatowskich, sztolniach Złotoryi, w salinach wielickich, w szybach tarnogórskich. Słowo górnicze rodzi się i mnoży w nowych dziedzinach współczesnej nam wiedzy górniczej, nabiera siły i znamion w kopalniach płytkich i głębokich, kamieniołomach i odkrywkach”.
Excavator, dragling, buldożer i spychacz
I dzisiaj słowo górnicze mnoży się w górnictwie odkrywkowym skalnym, coraz powszechniej używa się nowych słów, często gwarowych (terytorialna odmiana języka), barbaryzmów bądź terminów przetłumaczonych dosłownie z literatury angielskiej, które dla wielu czytelników, a nawet fachowców, mogą być niezrozumiałe. Można spotkać w opracowaniach zapis, iż złoże urabia się excavatorem zamiast koparką, z zaznaczeniem jaką. Może to być koparka łyżkowa nadsiębierna lub podsiębierna albo inna. Zamiast pisać: „złoże urabia się draglinem”, należało napisać: „złoże urabia się koparką zgarniakową”, a zamiast pisać: „urobek spychano buldożerem”, należało napisać: „urobek spychano spycharką”. W tym przypadku przynajmniej użyto nazw z języka angielskiego. Gorzej jednak, jeśli używa się błędnego słownictwa polskiego i zamiast napisać: „spychamy urobek spycharką TD-12C” pisze się, że „urobek spycha spychacz TD”, co w mowie potocznej utożsamia się z osobą spychającą urobek, a nie z maszyną. Spychaczowi dodano także nazwę typu spycharki. W „Słowniku języka polskiego” [9] nazwa „spychacz” nie odnosi się do człowieka, ale do maszyny stosowanej w technice morskiej jako „dźwignik hydrauliczny lub śrubowy do poruszania z miejsca wodowanego statku, gdy statek nie rusza mimo otwarcia zwalniaczy”. W „Encyklopedii Inżynierii Morskiej” [7] jest wymieniony natomiast „spychacz podwodny” (buldożer podwodny) – maszyna budowlana służąca do usuwania z dna morskiego warstw gruntów słabych lub do wyrównywania dna morskiego… W „Nowej Encyklopedii Powszechnej PWN” [8] nie ma wyrazu „spychacz”, ale jest spycharka – spychacz, zwany też buldożerem. Spotyka się i takie zapisy: „w polu przodkowym pracuje ładowacz 510C”, zamiast „pracuje ładowarka firmy Stalowa Wola 510C”. „Słownik języka polskiego określa, że ładowacz to robotnik pracujący przy ładowaniu czegoś, w górnictwie napełniający węglem wozy lub inne środki transportowe, a więc ładowacz utożsamiany jest z osobą. Aby jednak było śmieszniej, „Nowa Encyklopedia Powszechna PWN” określa, że ładowacz to nie robotnik, a maszyna. Zapisano bowiem: ładowacz – ładowarka, rolnicze urządzenie mech. do ładowania na przyczepy, do wagonów lub do układania (w stosy, stogi itp.) rozmaitych płodów rolnych. W „Małym Leksykonie Górnictwa Odkrywkowego” [6] nie fi guruje spychacz ani ładowacz, zapisane jednak są jako maszyny, spycharka i ładowarka.
Cały materiał do przeczytania w magazynie "Surowce i Maszyny Budowlane" 6/2014
fot. www.freeimages.com