Miilux idealny na kryzys i nie tylko
– Nasza oferta jest dobra w trudnych czasach, ponieważ zastosowanie rozwiązań oferowanych przez Miilux powoduje powstawanie oszczędności. Więc tym bardziej w kryzysie, gdy każdy szuka oszczędności, powinien postawić na nasze produkty – mówi Tomasz Fedoryszyn, dyrektor zarządzający Miilux Poland Sp. z o.o.
Miilux – skąd ta nazwa?
Nasze korzenie wywodzą się z Finlandii i nazwa firmy pochodzi od nazwiska właściciela – pana Miilukangasa. Miilux to firma, która od samego początku skupia się na bardzo wąskiej dziedzinie, jaką jest hartowanie stali, produkcja stali trudnościeralnych i stali pancernych. Właściciel obrał taką strategię – specjalizacji. Dzięki temu też wypracowaliśmy unikalną technologię, która wyróżnia nas spośród innych producentów tego typu stali oraz produkowanych z niej detali (m.in. części maszyn, lemiesze, elementy kruszarek i przesiewaczy, itp.)
Co wyjątkowego jest w tej technologii?
Chwalimy się nią, ponieważ przekłada się ona na korzyści, które czerpią nasi klienci. Produkujemy stal trudnościeralną, specjalny gatunek, który charakteryzuje się tym, że żywotność elementów z niej wykonanych po prostu się wydłuża. Dzięki temu klienci, którzy stosują nasze materiały i elementy, zyskują podwójnie: oszczędzają na samych instalacjach, które pracują dłużej, ale także na ograniczeniu przestojów związanych z remontami, ponieważ muszą je wykonywać rzadziej.
W zeszłym roku zmieniliście właściciela. Co to dla was oznacza?
Obecnie jesteśmy częścią dużego globalnego koncernu, który pochodzi z Turcji. To tak naprawdę ogromny fundusz emerytalny, który w swoim portfolio ma kilka dywizji – my przynależymy do tej ściśle związanej z hutnictwem. To firma, która działa na rynku globalnym, zdolności produkcyjne naszego nowego właściciela wynoszą ok. 9,5 mln ton stali rocznie.
Spółka Miilux Poland powstała w 2014 r w Polsce i na początku koncentrowała się wyłącznie na produkcji i dostawie blach trudnościeralnych w postaci nieprzetworzonej. Dzięki podjętym inwestycjom, 3 lata temu firmę rozbudowano z przeznaczeniem na prefabrykację blach i na możliwości wytwórcze bezpośrednich komponentów.
Dlaczego zapadła decyzja o tej inwestycji?
Wynikała ona z kilku czynników. Rynek nasycał się produktami konkurencji, którzy oferowali gotowe blachy bezpośrednio z hut. Drugi i w zasadzie najważniejszy powód był taki, że chcieliśmy pójść dalej w sprzedaż naszych rozwiązań i wdrożyć technologię, którą nazywamy „hard from edge to edge”. Polega ona na tym, że przy jej zastosowaniu, eliminujemy całkowicie strefy zmian cieplnych w materiale, co w efekcie końcowym znacznie wydłuża żywotność elementów i części maszyn. Uzyskujemy to poprzez całkowitą obróbkę wyrobów przed procesem hartowania. Dzięki temu finalnie uzyskujemy element mający jednolitą twardość nominalną – taką, jak zadeklarowano w katalogach, na całej powierzchni, w całym przekroju i właśnie również na krawędziach.
Czy mieliście ostatnio jakieś wdrożenia, którymi warto się pochwalić?
Wprowadzamy nowy gatunek stali, który może zaoferować bardzo niewielu producentów. Będzie to stal o nominalnej twardości 600 HB – bardzo twarda, jeszcze trudniej zużywająca i ścierająca się. Wiążemy z tym produktem duże nadzieje. Myślę, że znajdzie szerokie zastosowanie w przemyśle. Oczywiście ten produkt będzie miał swoje ograniczenia, ponieważ ze stalą trudnościeralną – generalizując – jest tak, że im bardziej twarda, tym ma mniejsze zdolności obróbcze. Ale dzięki naszej technologii ten problem nas nie dotyczy. Jesteśmy w stanie produkować elementy maszyn i urządzeń również z tego gatunku.
Czy swoją ofertę kierujecie tylko do górnictwa odkrywkowego?
Jesteśmy potrzebni wszędzie tam, gdzie występuje zużycie materiału, które dotyczy stali. W związku z tym nasze rozwiązania mają zastosowania w przemyśle maszynowym, energetyce, recyklingu, w branży komunalnej, rolniczej i wszędzie tam, gdzie zużywają się elementy metalowe.
Naszą ofertę kierujemy także, oprócz użytkowników końcowych, również bezpośrednio do producentów maszyn. Jesteśmy poddostawcą takich marek, jak m.in.: Metso i Sandvik. Nasze materiały są tam znane od ponad 10 lat i dzięki zastosowaniu naszych materiałów, wyprodukowanych w naszej unikalnej technologii, firmy te mogą chwalić się najwyższą jakością i parametrami swoich maszyn i urządzeń.
Dostarczacie produkty do tzw. klientów końcowych?
Produkując stal trudnościeralną, dostarczamy ją w dwojaki sposób: pierwszy to standardowe arkusze handlowe blach, gdzie klient czy producent maszyn samodzielnie je sobie prefabrykuje i przygotowuje poszczególne części do maszyn, ale także jako dostawy bezpośrednio do użytkownika końcowego, czyli m.in. do kopalń odkrywkowych. Jesteśmy w stanie przygotować gotowe do montażu części maszyn i urządzeń oraz inne elementy infrastruktury kopalnianej, również bazując na stworzonej przez własny dział techniczny dokumentacji istniejących urządzeń.
Rynek w Polsce będzie w najbliższym czasie trudny. W jaki sposób chcecie zachęcić – nie tylko kopalnie – do inwestowania?
Nasza oferta jest dobra w trudnych czasach, ponieważ zastosowanie rozwiązań oferowanych przez Miilux powoduje powstawanie oszczędności. Więc tym bardziej w kryzysie, gdy każdy szuka oszczędności, powinien postawić na nasze produkty.
Miilux idealny na kryzys i nie tylko?
Tak, ponieważ kryzys często jest przyczynkiem do pogłębionych poszukiwań i w tym czasie wpada się na dobre rozwiązania i pomysły. Często pracujemy wspólnie z działami utrzymania ruchu u klienta, aby zoptymalizować poszukiwane rozwiązanie. Sztuka polega na tym, aby cały system maszyn czy urządzeń posiadał równomierny i możliwie długi czas swojej żywotności. Eliminacja nadmiernego zużycia oraz minimalizacja awarii, a przez to skrócenie czasów nieproduktywnych, przynosi korzyści i wymierne efekty dla naszych klientów.
Czy prócz nowego gatunku stali planujecie jeszcze jakieś inwestycje?
Do prowadzenia firmy mam podejście skandynawskie, staram się zarządzać w sposób stabilny – może niezbyt dynamiczny, ale solidny. Nie rzucamy się na okazje, ponieważ takich nie ma. Nie wymyśliliśmy niczego nowego, czego nie było przed pandemią, ale skrupulatnie realizujemy cele założone kilka lat temu. Konsekwencją tego jest, że już niedługo zaprezentujemy gamę naszych nowych produktów – łyżki koparkowe i ładowarkowe. Łyżka, którą chcemy niedługo zaprezentować, jest obecnie w trakcie produkcji w naszym zakładzie w Tarnowskich Górach. To nowość w naszej ofercie.
Skąd pomysł na pójście akurat w tę stronę?
W tego typu produktach powinno być dużo stali ścieralnej, czyli czegoś, co jest naszą kluczową kompetencją. W tym czujemy się dobrze. Stwierdziliśmy, że wykorzystamy naszą mocną stronę i stworzymy gotowy produkt.
Dodatkowo jako Miilux nabyliśmy spółkę z Finlandii specjalizującą się w produkcji łyżek – kupiliśmy technologię, wiedzę i doświadczenie, które przekładamy na rynek polski. Ponadto chcemy skupić się na łyżkach do trudnych, specjalnych zastosowań. Cały czas działamy zgodnie z naszą dewizą – mając globalne zaplecze, działamy lokalnie, nasze rozwiązania traktujemy czasem jednostkowo, ale są one dobrze dopasowane do potrzeb klienta.
Kolejną rzeczą, która będzie nas wyróżniać, jest skupienie się na dużych gabarytach oraz specjalnych i wymagających zastosowaniach, celowanie w takie produkty, których nie jest w stanie wykonać każdy producent.
Jak wygląda sprzedaż w tym roku? Czy koronawirus mocno pokrzyżował wasze plany?
Spadek naszych obrotów był zauważalny od maja. Jeszcze w kwietniu, siłą rozpędu, realizowaliśmy wcześniejsze zamówienia. Obecnie widzimy, że od września mamy odbicie – rozpoczęliśmy produkcję na trzy zmiany. Chcemy wierzyć, że będzie to długofalowy trend powrotu do normalności.
Cały materiał dostępny w magazynie Surowce i Maszyny Budowlane 4/2020.
Komentarze