Partner serwisu

Postawiliśmy kopalnię na nogi - rozmowa z Piotrem Gawlikowskim

Kategoria: Rozmowa z

O tym, jak z upadającej kopalni zrobić dobrze prosperującą firmę, mówi Piotr Gawlikowski, prezes zarządu Kopalni Surowców Skalnych Wisła S.A.

Postawiliśmy kopalnię na nogi	- rozmowa z Piotrem Gawlikowskim

Przybywa pan do kopalni w Wiśle w 2006 roku… Co pan widzi?
Co widzą…Spółkę z potężnym zadłużeniem, z przestarzałymi maszynami, z przerostem zatrudnienia. Równocześnie dookoła zauważam potężne możliwości, gdyż w tamtym czasie dookoła realizowanych było wiele inwestycji, które potrzebowały kruszywa.


Zatem głównym zadaniem pana, jako nowego prezesa, było przeprowadzenie restrukturyzacji firmy będącej w bardzo trudnej sytuacji.
Dokładnie. Zostałem zatrudniony po to, by postawić ten zakład na nogi, co się udało. Jestem z wykształcenia ekonomistą, więc by lepiej poznać specyfikę branży i pracy w kamieniołomie, ukończyłem dodatkowo studia podyplomowe z górnictwa odkrywkowego na AGH w Krakowie. Jednakże bez pomocy kierownika ruchu zakładu górniczego Zbigniewa Stankowskiego i kierownika kopalni Jacka Widera, wszelkie zmiany techniczne i technologiczne byłyby bardzo trudne.


Od czego rozpoczął pan działania naprawcze?
Na początku musiałem zredukować olbrzymie długi – udało mi się zawrzeć porozumienia z wierzycielami, zaczęliśmy też ciąć koszty. Innym palącym problemem były stare maszyny. Firma bazowała na przestarzałym zakładzie przeróbczym, wyeksploatowanych koparkach elektrycznych Skoda E 303,koparce Nobas aż czarnej od oleju, do której strach było podejść... Po kolei zaczęliśmy wymieniać sprzęt. Kupiliśmy 34 tonową koparkę Doosan i dwie ładowarki, również z tej firmy. Na taki sprzęt było nas wtedy stać, ale nie żałujemy decyzji – nigdy nas nie zawiódł. Jeśli chodzi o dalsze inwestycje, to na zakładzie pojawił się nowy Biełaz, a także nowy, trzytonowy młot Atlas Copco. Nie wyeliminowaliśmy zupełnie koparki E 303, sprowadziliśmy tylko inną maszynę, w lepszym stanie. Charakterystyka naszego złoża jest taka, że przedsiębierne E 303 zdają tu egzamin. Zlikwidowaliśmy ponadto stacjonarną stację paliw – do maszyn na wyrobisku dojeżdża cysterna.


Wymieniliście więc sprzęt transportowy, załadowczy. A co z maszynami do kruszenia?
W 2006 roku posiadaliśmy już mobilną szczękową kruszarkę Terex Pegson, która jednak nie wystarczała. By stworzyć pełny ciąg sprowadziliśmy kruszarkę stożkową Pegson, która umożliwiła rozpoczęcie produkcji mieszanek już na wyrobisku. To odciążyło zakład przeróbczy, który mógł się „skupić” na tłuczniach i klińcach. Oczywiście zakład ten jest na tyle elastyczny, że w sytuacjach wyjątkowych możemy przestawić go również na produkcję mieszanek. Koniecznym było rozszerzenie bazy klientów. Dzięki agresywnej polityce marketingowej znacznie wzrosła liczba zamówień, co z kolei wpłynęło na zwiększenie produkcji. Zakład stacjonarny i mobilny przestały wystarczać. Rozpoczęliśmy wówczas współpracę z firmą zewnętrzną – Polskim Górnictwem Skalnym – która na swoim sprzęcie do dziś kruszy nam kamień. Ten krok okazał się strzałem w dziesiątkę, bo odpadł nam problem stanu technicznego, obsługi maszyn, wydajności i paliwa... To nie jedyna firma świadcząca nam usługi outsourcingowe. Sprzedaliśmy bowiem naszą wiertnicę i korzystamy z usług spółki zewnętrznej w zakresie wiercenia i robót strzałowych.

• Jak unowocześniliście stary zakład stacjonarny?
Restrukturyzację zakładu przeróbczego rozpoczęliśmy od wymiany kruszarki na drugim stopniu kruszenia. Mamy tam teraz kruszarkę stożkową Metso GP 200S. W roku 2009 na pierwszym stopniu kruszeniu zainstalowaliśmy kruszarkę szczękową Metso C110. Jesteśmy zadowoleni z tych zmian, bo wydajność wzrosła ponad 100%, dzięki czemu udało nam się zredukować jedną zmianę produkcyjną. Oczywiście w sytuacji, gdy pojawiają się problemy, awarie, możemy pracować na 3 zmiany.


• Restrukturyzacja wiązała się również z ograniczeniem liczby pracowników.
Z 60 zatrudnionych w roku 2006 została dziś nieco więcej niż połowa, co jest optymalnym składem przy obecnej wielkości produkcji i ilości nowoczesnego sprzętu, jakim dysponujemy. Zespół ten jest w stanie wyprodukować prawie milion ton kruszyw rocznie – rok 2009 zamknęliśmy na poziomie niemalże 900 tys. ton. Ten rok – mimo długiej zimy – też zapowiada się dobrze.


• Będzie milion w 2010?
To zależy od realizowanych kontraktów. Zima dała nam popalić, ciężko będzie to nadrobić, więc spodziewam się wyniku porównywalnego do zeszłorocznego. Na milion jeszcze chwilę poczekamy.


• Gdzie sprzedajecie te kruszywa? Kto jest waszym odbiorcą?
Naszym szczęściem jest to, że mamy bardzo zdywersyfikowanych klientów. Żaden z nich nie kupuje więcej niż 15% całkowitej produkcji. Największym odbiorcą w tym momencie jest STRABAG. Współpracujemy również z Budimexem, Eurovią, Polimexem, Skanską… W zasadzie wszyscy „wielcy” są naszymi klientami. W tej chwili negocjujemy trzy duże kontrakty. Naszym atutem jest położenie. W okolicy nie ma wielu kamieniołomów, a w promieniu 70 km leży niemalże cały Śląsk. W przypadku transportu drogowego – a na taki niestety jesteśmy skazani – odległość  a nie jest zbytnim problemem i sprzedaż kruszyw pozostaje tu intratna.


Niedaleko przebiega granica z Czechami. Sprzedajecie tam wasze kruszywo?
Obszar działania kopalni to z reguły okrąg. U nasze względu na granicę państwa – niestety – pół okręgu. Wywozimy wprawdzie kruszywo do Czech (Słowacja ze swoimi inwestycjami jest za daleko), lecz są to śladowe ilości. Czeskie firmy bronią swojego rynku przed importem, a tam, gdzie coś się buduje, są także ich kamieniołomy. Trzeba też podkreślić, że wprawdzie w linii prostej do granicy mamy około 2 km, jednak linia ta wypada przez góry i trzeba korzystać z długich objazdów, aby dowieźć tam kruszywo.

• Chwalił pan lokalizację kopalni, która ma też swoje minusy. Obok jest park krajobrazowy, jest obszar Natura 2000…
Rzeczywiście, jesteśmy bardzo ograniczeni terytorialnie, nie mamy możliwości rozszerzenia eksploatacji kopaliny „w bok”. W tym układzie możemy iść tylko w głąb. Złoże udokumentowane jest na 7,5 mln ton. Obecnie przystępujemy do dokumentowania dalszych pokładów naszego złoża. Mamy też stare zwałowiska z lat 70., które chcemy przesiać. To szansa na odzyskanie około miliona ton. Kopalnia Surowców Skalnych Wisła S.A. zlokalizowana jest w jednej z najpiękniejszych części Śląska Cieszyńskiego. Nasze położenie wymusza robienie wszelkich badań oddziaływania na środowisko. Badania te przeprowadzamy nawet częściej niż nakazują przepisy. Wykonujemy analizy sejsmiczne, badamy zapylenie, czystość wód, hałas. Aby nie zanieczyszczać drogi dojazdowej, na wyjeździe z zakładu zainstalowaliśmy wydajną myjkę do kół i podwozi.


• Kopalnia kiedyś zakończy pracę. Jakie są plany rekultywacji?
Obecny kierunek rekultywacji to zalesienie. Marzyłoby się, żeby stworzyć tu park geologiczny, może z niewielkim zbiornikiem wodnym. Odsłonięte przekroje złoża są niezwykle ciekawe. Kopalnie mogłaby stać się kolejną, cenną atrakcją turystyczną Wisły.


Rozmawiał: Przemysław Płonka

Wywiad został opublikowany w magazynie "Surowce i Maszyny Budowlane" nr 4/2010

 

ZAMKNIJ X
Strona używa plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies. OK, AKCEPTUJĘ