Osiągnąć magiczną dwudziestkę
Czy cement kryzys ma już za sobą? Czy poziom 20 mln ton sprzedaży jest realny? Czy decyzja Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów naruszyła jedność branży – mówi Leonard Palka, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu.

Od niedawna jest pan przewodniczącym Stowarzyszenia Producentów Cementu. Czy zamierza pan wprowadzać rewolucyjne zmiany?
Nie. Sprawą najważniejszą jest, by SPC w dalszym ciągu skupiało się na zadaniu, które z sukcesem od lat realizuje – konsolidacji polskiego przemysłu cementowego. Ważne jest, by branża była – jak dotychczas – dobrze reprezentowana podczas rozmów z rządem, ministrami, przedstawicielami agend, wszelkiego rodzaju organizacji w sytuacjach, gdy potrzeba opinii, jasnego stanowiska całego przemysłu cementowego. Jest to szczególnie istotne w sytuacji zmieniającego się prawa, dla uniknięcia pomyłek, nieporozumień. Trudno sobie wyobrazić, by poszczególne zakłady w przemyśle cementowym przedstawiały osobno swe stanowisko, zwłaszcza w zakresie spraw technicznych czy prawa dotyczącego ochrony środowiska.
Przez 20 lat zyskaliśmy doświadczenie i wiedzę, którą możemy się podzielić – co było widać np. podczas konsultacji przy tworzeniu systemu handlu emisjami, gdzie przemysł cementowy był jednym z najlepiej postrzeganych jeśli chodzi o dostarczanie historycznych, technologicznych danych.
Byliście rozczarowani zaproponowanymi limitami emisji CO2.
Wyrażaliśmy opinie, obawy – m.in. przed Ministerstwem Środowiska – uzasadnione wszelkimi parametrami. Dowodziliśmy, że branża nasza jest w specyficznej sytuacji, bo jako najnowocześniejszy przemysł cementowy na świecie, po wielu przeprowadzonych modernizacjach wyczerpaliśmy już proste możliwości redukcji emisji dwutlenku węgla. Należy brać pod uwagę, że duża część tej emisji pochodzi nie ze spalania paliw, a z rozkładu kamienia wapiennego. Zatem przy ograniczonych możliwościach redukcji, limitowanie emisji ograniczy produkcję.
Powyższe stanowisko przedstawialiśmy w roku 2007, 2008, kiedy była hossa na cement. Zgodnie z ówczesnymi prognozami, np. Instytutu Badań Nad Gospodarką Rynkową, bardzo szybko mieliśmy osiągnąć poziom produkcji w wysokości 23 mln ton, a w roku 2020 nawet 27 mln ton rocznie. Przewidywaliśmy, że w okresie 2010-2012 popyt na cement będzie tak duży, że braknie nam kilku milionów ton emisji, które trzeba będzie dokupić.
Sytuacja kryzysowa zmniejszyła jednak zapotrzebowanie na cement i w tej chwili, z obecną produkcją, mieścimy się w limitach pięcioletnich na lata 2008-2012. Sądzę jednak, że Polska jest skazana na rozwój, zwłaszcza w zakresie infrastruktury, budownictwa, które potrzebują cementu. Przewiduję więc, że będzie brakowało limitów – jak nie dzisiaj, to w najbliższych latach. I będziemy niestety musieli je kupować.
Wspomniał pan o zeszłorocznym kryzysie. Jak jest w bieżącym roku? Czy branża cementowa dobrze ocenia pierwsze półrocze?
Liczyliśmy na to, że po 2009 roku, który rzeczywiście był kryzysowy – gdy nastąpił spadek produkcji, a szczególnie konsumpcji wewnętrznej cementu – rok 2010 będzie czasem „odbicia”. Osobiście wciąż w to wierzę, natomiast pierwszy kwartał z różnych przyczyn, a głownie ciężkiej zimy, nie był najlepszy. W marcu zaczęliśmy na szczęście obserwować symptomy ożywienia. Myślę, że następne 6 miesięcy będzie lepsze i rok zakończy się co najmniej wynikiem zbliżonym do ubiegłorocznego, a nawet kilkuprocentowym wzrostem.
Warto zaznaczyć, że poziom sprzedaży cementu pokazuje kondycję budownictwa, które jest papierkiem lakmusowym rozwoju całej gospodarki. Budownictwo mieszkaniowe to rozwój kraju. Ożywienie w tym sektorze pociąga za sobą całą konsumpcję wewnętrzną.
W Polsce wciąż jest bardzo dużo do zrobienia w zakresie infrastruktury. Bardzo dużo. I nie mówię tylko o drogach czy domach mieszkalnych. Popatrzmy choćby na to, co pokazała tegoroczna powódź. Ile nowych mostów, zapór, wałów musi powstać!
Czy cementownie są przygotowane na ewentualny wzrost popytu związany z przyspieszeniem realizacji inwestycji infrastrukturalnych?
Jak wspomniałem, to najnowocześniejszy przemysł w Polsce. Prowadzone obecnie inwestycje skupiają na tym, żeby zapewnić zdolności produkcyjne, które odpowiedzą na potrzeby rynku. Przykładowo w Cementowni Kujawy, której jestem dyrektorem, w tej chwili trwają prace mające na celu zwiększenie wydajności zakładu do ponad 3 mln ton. Będzie to prawie 50% wzrost.
Wcześniej czy później osiągniemy ten „magiczny” poziom zużycia cementu w wysokości 20 mln ton. Tego będzie wymagał popyt wewnętrzny.
Niedawno Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył karę na kilka cementowni. Niektóre zakłady współpracowały z Urzędem dostarczając informacje i wyjaśnienia. Czy ten incydent zachwiał jednością branży?
Z perspektywy kilku miesięcy, od kiedy sprawuję funkcję przewodniczącego Stowarzyszenia Producentów Cementu, mogę stanowczo odpowiedzieć: nie, nie zachwiał. Przyznaję, że zdarzył się taki przypadek, w którym wiele spraw jest kwestią interpretacji, jednak przemysł cementowy jest zjednoczony w obszarze współpracy europejskiej, przez przynależność do CEMBUREAU. Zjednoczona branża mówi jednym głosem podczas rozmów ze wszystkimi urzędami i agendami, które mają na nią jakikolwiek wpływ, jakiekolwiek pytania czy wątpliwości.
Bezpieczeństwo pracy, rozwiązania techniczne, najnowsze osiągnięcia – to są kwestie, wokół których chcemy dziś wspólnie pracować. A przede wszystkim razem przekonywać do tego, że cement to taki materiał budowlany, który wbrew pozorom bardzo szybko się rozwija. To nie już jest ten tradycyjny cement, jaki przeznaczany był jedynie na fundamenty. W tej chwili to tworzywo, z którego robi się piękne budynki, elewacje.
A więc nasz główny cel to, żeby architektów, decydentów, budowlańców przekonać – tak!, trzeba bardziej polegać na cemencie!
Rozmawiał: Andrzej Igras
Wywiad opublikowany w magazynie "Surowce i Maszyny Budowlane" nr 3/2010.
Fot BMP