Uzależnieni od rzeki
– Musimy śledzić stan wody, przewidywać, kiedy Wisła zamarznie, kiedy przestanie płynąć kra… O specyfice wydobycia kruszywa z rzeki, ale i o tym, co jest ważne przy doborze maszyn do kopalni oraz o inwestycjach w nowe złoża mówi Bohdan Rutkowski – prezes zarządu Pol-Bot Kruszywa S.A.
• Obfity śnieg, kra, potem dwie fale powodziowe. Wydobycie kruszywa z Wisły nie było w tym roku łatwe.
Cóż, eksploatacja piasku z rzeki ma swoje prawa. Człowiek wprawdzie czuje się panem świata, lecz przyrody nie ujarzmił. To rzeka nami rządzi. Jesteśmy od niej uzależnieni. Musimy śledzić stan wody, przewidywać, kiedy Wisła zamarznie, kiedy przestanie płynąć kra… Jednak, jak pokazał 2010 rok, nie wszystko można przewidzieć.
• Jakie straty wyrządziła u was tegoroczna powódź?
Obie fale powodzi w Warszawie spowodowały długie przestoje, co i dla nas, i dla producentów betonu, do których dostarczamy piasek, było dużym problemem. Nasze obie kopalnie były całkiem zalane i byliśmy zmuszeni do przywożenia piasku spoza stolicy.
• Powódź to nie nowość na tym obszarze. Jak działacie, gdy zbliża się zagrożenie o fali?
Zabieramy zabawki i jak najszybciej się wynosimy. A poważnie – ewakuujemy co tylko się da. Pogłębiarki spływają blisko brzegu, są potrójnie kotwiczone. Wywozimy sprzęt mobilny, zbiorniki paliwa, kontenery biurowe. I czekamy. Myśleliśmy, aby przed powodzią zgromadzić za wałem zapasy piasku, lecz ostatecznie uznaliśmy, że to nie ma sensu. To bardzo wysokie koszty, a zmagazynować można bardzo niewielkie ilości. Tu należy dodać jeszcze jedno. Po powodzi kopalnia jest zdewastowana, wszędzie zalega gruba warstwa mułu – wszystko trzeba posprzątać, naprawić drogi dojazdowe, ustawić sprzęt…
Pol-Bot wydobywa m.in. piasek z Wisły. |
• Wisła to teren bardzo cenny przyrodniczo. Parę lat temu mieliście trudne rozmowy z ekologami…
Jak każde przedsiębiorstwo wydobywające z rzeki, jesteśmy w stałym kontakcie z ekologami. Jakiś czas temu rzeczywiście prowadziliśmy z nimi czasami niełatwe rozmowy, lecz dziś te stosunki są dużo lepsze. Ekolodzy – często słusznie, często trochę „na wyrost” – dbają o każdy element natury, nawet o pojedyncze gniazdo. Staramy się więc nie naruszać rzecznego ekosystemu, a specyfika naszej pracy nie ingeruje zupełnie w to, co dzieje się na brzegach czy wyspach. Sam jestem mocno „proekologiczny”, więc staram się tu porozumieć. Mogę nawet stwierdzić, że dzięki naszej współpracy podejście przyrodników do pewnych spraw zmieniło się, a kontakt z nami pozwolił na lepsze poznanie rzeki przez ekologów. Wisła leży w obszarze Natura 2000 i wszystkie, nawet te najbardziej potrzebne prace zapobiegające zagrożeniu powodziowemu – a więc likwidacja wypiętrzeń, zapewnienie swobodnego spływu wód i lodów w pochodach zimowych – wymagają uzgodnień, zatem współpraca z ekologami musi być absolutnie partnerska. Poza tym istnieją precyzyjne ustawy i rozporządzenie, których bezwzględnie przestrzegamy.
• Przez 20 lat zajmował się pan dystrybucją i serwisem maszyn budowlanych. W 2009 został pan prezesem zarządu firmy Pol-Bot Kruszywa. Skąd ta decyzja o przebranżowieniu?
Po latach sprzedawania maszyn stwierdziłem, że warto zacząć robić coś innego. Skorzystałem z propozycji – jak to nazywam – przejścia na drugą stronę. Zacząłem kupować maszyny i zająłem się ich eksploatacją w zakładach. Ze sprzedającego stałem się klientem, który mógł wykorzystać swoją wiedzę o maszynach, by były właściwie wykorzystywane i eksploatowane w kopalniach.
• Czym więc kieruje się pan przy doborze sprzętu?
Z punktu widzenia osoby kierującej firmą najważniejsze są warunki finansowania. Maszyn dużych, specjalistycznych, nie kupuje się za gotówkę. Serwis, a zatem dostępność części i czas naprawy, postawiłbym na drugim miejscu – można kupić maszynę o 30% taniej, ale mieć z nią potem duży problem. Nie z jakością, a z serwisem. W kopalni w Łomiankach pracuje spychacz i ładowarka. Jeśli jedna maszyna „wypadnie” – mamy kłopot. Możemy się poratować wynajęciem na dzień, dwa innej jednostki, lecz w tym czasie musimy naprawić nasz sprzęt.
• Warunki finansowania, serwis… A cena? Nie gra roli?
Nie kieruję się ceną przy doborze maszyny. To dla mnie jedno z najgorszych kryteriów, jakie można sobie tu wyobrazić. Teraz, przy wysokim poziomie sprzedaży i bardzo napiętym harmonogramie dostaw, gdy maszyny pracowały u nas przez kilkanaście godzin na dobę, tani sprzęt nie dałby rady. Tu zresztą tkwi największe wyzwanie przy zarządzaniu tą firmą – tak ją ustawić, by praca w sezonie przebiegała płynnie, bez zakłóceń.
• Rok zamkniecie lepszym wynikiem niż 2009?
Lepszym? To jest jak niebo i ziemia! 2009 był bardzo trudny, a 2010 rozkręcił się w maju, potem niestety była przerwa spowodowana powodzią, natomiast miesiące letnie i jesienne – z listopadem włącznie – były jednymi z lepszych w historii naszej firmy.
• Właśnie. Zatrzymajmy się na chwilę przy Warszawie. Macie tu mocną pozycję rynkową. Jak ją zdobyliście?
Odbiorców zyskaliśmy kilka lat temu. Nasi akcjonariusze i kierownictwo fimy postanowili wówczas zawrzeć długoterminowe umowy z podstawowymi graczami na lokalnym rynku betonu. Obecnie w stolicy jesteśmy jednym z najpoważniejszych dostawców piasku dla największych zakładów produkujących beton. Znając ich kwartalne plany inwestycyjne, staramy się sprostać tym potrzebom.
Miesiące letnie i jesienne 2010 – z listopadem włącznie – były jednymi z lepszych w historii firmy. |
Piasek z Wisły nadaje się do wszystkich, nawet najbardziej specjalistycznych betonów. Spełnia zresztą normy CE. Nie jest natomiast wykorzystywany w drogownictwie, ponieważ się nie zagęszcza. Mamy także wielu klientów odbierających piasek gorszej jakości, który z powodzeniem służy do prac budowlanych niewymagających tych najlepszych parametrów.
• Mówiliśmy o waszych kopalniach piasku. Jednak od roku jesteście właścicielem również złoża wapieni na Kielecczyźnie.
Tak. Wola Morawicka to dawny zakład państwowy, który po zakupie zastaliśmy kompletnie zaniedbany. Po poprzednich właścicielach nie zostało praktycznie nic, jedynie wielki bałagan w dosłownym tego słowa znaczeniu. Musieliśmy od zera budować park maszynowy. Dwa miesiące temu mieliśmy pierwsze strzelanie, które jednak służyło głównie formowaniu kopalni, bo kształtowanie złoża było tam zupełnie zaniedbane – brakowało choćby półek, na których może stanąć koparka. Właściwie większość 2010 roku zajęło nam uruchomienie tego wszystkiego. Ze sprzedażą ruszymy w 2011.
• Ile planujecie sprzedać na początek?
W przyszłym roku około 300 tys. ton. Oczywiście można więcej, bo inwestycje w regionie będą, lecz najpierw zakład należy do końca uporządkować. Konkurencja na Kielecczyźnie jest mocna, ale nie chcemy być firmą, który zaniża cenę. Z naszych szacunków wynika, że zapotrzebowanie na kruszywo w Świętokrzyskiem będzie takie, że jeszcze parę kopalni zmieści się na tym terenie.
Rozmawiał: Przemysław Płonka
Wywiad został opublikowany w magazynie "Surowce i Maszyny Budowlane" nr 6/2010
fot. Bohdan Rutkowski