Nie tylko o to chodzi, żeby być wielkim
O przejęciach w branży kruszyw, prognozach rynkowych i o tym, czemu stare kopalnie są czasem lepsze od tych nowocześniejszych – mówi Jacek Zalewski, wiceprezes, dyrektor zarządzający Górażdże Kruszywa.
• Rok 2010 to czas, który będzie pan dobrze wspominał, czy raczej woli pan jak najszybciej o nim zapomnieć?
Był to rok niezwykle trudny. Pierwsza połowa – bardzo słaba. Nierównomierny popyt z powodu późnego rozpoczęcia sezonu budowlanego, w maju z kolei powódź. Dwie nasze kopalnie dość poważnie ucierpiały. Mieliśmy przerwę produkcyjną trwającą ponad miesiąc.
A drugie półrocze? Dla odmiany to znaczący wzrost popytu, którego nie można było jednak w pełni zaspokoić, więc miesiące te były niestabilne, „szarpane”. Końcówka to niespodziewany atak zimy i praktycznie zatrzymanie procesu produkcyjnego w pełnym biegu. Tak, to był rok gwałtownych zmian i niespodzianek.
• Brak stabilności w kruszywach jest bardzo niekorzystny.
Przez słaby popyt w pierwszym półroczu nie dało się dobrze wykonać produkcji. Nie wiedzieliśmy, czy produkować na zapas, czy trochę zwolnić tempo.
• Dodatkowo bardzo ingerowała przyroda: długa zima, powodzie…
Cóż, przed klęskami żywiołowymi nie da się zabezpieczyć. Oczywiście – można się jakoś organizacyjnie do tego przygotować, np. rozbudować zasobniki produktów. Natomiast całkowicie wpływu pogody nie da się wyeliminować. Wręcz bym powiedział – im bardziej nowoczesne kopalnie, tym wpływy pogodowe są niestety bardziej odczuwalne. Na przykład instalacja obiegu wody technologicznej w systemie zamkniętym jest bardzo wrażliwa na mróz. Kopalnie najnowocześniejsze są wyłączane z produkcji jako pierwsze i wchodzą w sezon produkcyjny jako ostatnie. Paradoksalnie, mamy na szczęście jeszcze dwie stare kopalnie, gdzie zakłady przeróbcze nie są zmodernizowane i rzeczywiście najdłużej funkcjonują. A potem najwcześniej startują.
• Co z tą nowoczesnością polskich kopalni? Wielu twierdzi, że dogoniliśmy Zachód, z kolei inni uważają, iż ta nasza nowoczesność pozostawia wiele do życzenia.
Wiele kopalni, zakładów przeróbczych, to rzeczywiście bardzo wysoki poziom europejski i światowy. Natomiast niektóre są przestarzałe. Tak zresztą jest nie tylko w Polsce. W Wielkiej Brytanii np. pracują bardzo nowoczesne kopalnie, prawie automatyczne, ale funkcjonują i zakłady niedoinwestowane, gdzie stan choćby konstrukcji stalowych i ogólnie poziom BHP trzeba by natychmiast poprawić.
Transport kruszywa w kopalni Wójcice |
W Polsce na pewno mamy braki, zwłaszcza jeśli chodzi o automatyczne załadunki z silosów za pomocą kart chipowych. Problem jest tu natomiast inny: czy ta nowoczesność i automatyzacja rzeczywiście się opłacają? Można sobie bowiem wyobrazić zakład całkowicie zautomatyzowany, gdzie obsługa sprowadza się do 3 operatorów, siedzących w klimatyzowanym pomieszczeniu. Natomiast budowa takiej kopalni jest bardzo droga. No i – jak wspomniałem – taki zakład jest wrażliwy na pogodę.
• Czyli nie zawsze opłaca się „iść w nowoczesność”?
Nasza branża jest branżą prostą, zwłaszcza jeśli chodzi o przeróbkę kruszyw naturalnych żwirowych. Nie ma tu jakiejś specjalnej filozofii – technologia jest znana i pozostaje tylko kwestia zainwestowania odpowiednich środków i późniejszego ich zwrotu. Kopalnię, która jest nowoczesna, spełnia wszystkie wymogi BHP zbudujemy powiedzmy za 15 mln zł, ale równocześnie na ten sam zakład przeróbczy można wydać 30 mln zł. Będzie on trochę bardziej nowoczesny, trochę bardziej bezpieczny, wygodniejszy i ładniejszy natomiast pozostaje kwestia tych dodatkowych 15 mln zł. Podsumowując: trzeba wyważyć z jednej strony nakłady, a z drugiej efekty, czyli zwrot. Wydaje mi się, że w tej chwili w Polsce nie ma jeszcze warunków, żeby w każdej sytuacji inwestować duże pieniądze w bardzo nowoczesne, zautomatyzowane zakłady przeróbcze.
• Mówiąc, że nie ma warunków, ma pan na myśli wielkość inwestycji infrastrukturalnych, popyt na kruszywa?
Tak, chodzi o popyt. Działalność górnicza jest działalnością biznesową i po prostu musi się opłacać. Często lepiej zatrudnić dwóch ludzi więcej, niż inwestować dodatkowe 10 mln zł. To wszystko jest kwestią rachunku ekonomicznego i zrównoważonego podejścia do biznesu. Nie jest sztuką wydać ogromne pieniądze, ale trzeba znaleźć równowagę miedzy nowoczesnością, między poziomem środków zainwestowanych i ich zwrotem.
Trzech pracowników na zautomatyzowanej kopalni to rzecz ciekawa, natomiast jeżeli jedna z tych osób pójdzie na chorobowe, to mamy absencję aż 33%. Znane są próby obsługi koparek w sposób zdalny przez operatora zakładu przeróbczego. Ale na razie wydajność takiej pracy jest niższa niż w przypadku „tradycyjnego” operatora.
Czynnik ludzki w naszej branży jeszcze ciągle jest bardzo ważny. Umiejętności operatora widać szczególnie na maszynach urabiających. To on niejednokrotnie przesądza o sukcesie. Dobry operator jest wart prawie każdych pieniędzy.
• Wróćmy jeszcze do ubiegłego roku. Staraliście się o kupno Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych. Doszliście do finału, ale nie udało się…
Zakup kieleckich kopalni byłby dla nas sensownym przedsięwzięciem, natomiast kwestią problematyczną w tym przypadku są ceny na rynku przejęć, które w tej chwili w Polsce osiągnęły bardzo wysoki poziom. Krótko mówiąc – gdzie indziej jest taniej. Nie ma sensu płacić dużych pieniędzy w Polsce, jeżeli za mniejsze środki można kupić podobne przedsiębiorstwo gdzie indziej, oferujące podobny zwrot z kapitału zaangażowanego.
Zatem – nic na silę.
• Ale będziecie szukać innych kopalni możliwych do przejęcia?
Cały czas jesteśmy przygotowani do przejęć innych producentów, ale za rozsądną cenę.
Celem Grupy Górażdże jest zintegrowany biznes, czyli produkcja cementu, kruszyw do betonu i betonu towarowego. A więc kruszywa łamane – tak, ale wtedy, kiedy co najmniej połowa produkcji kopalni jest, lub może być zużywana do wytwarzania betonu, np. mostowego. Natomiast nie interesują nas kopalnie stricte drogowe, produkujące głównie mieszanki.
• Jest prawdopodobne, że na rynku nastąpią wkrótce kolejne zmiany i przejęcia?
Myślę, że tak, jednak trudno powiedzieć, kto będzie celem tych przejęć. Jest sporo firm, zwłaszcza spółek tzw. pracowniczych, o bardzo silnej pozycji rynkowej. Osoby, które zarządzają tymi przedsiębiorstwami niejednokrotnie wchodzą w wiek przedemerytalny lub emerytalny i w naturalny sposób zastanawiają się, co zrobić ze swoim znaczącym pakietem akcji czy udziałów. I to jest potencjalny cel przejęć nie tylko dla inwestorów zagranicznych, ale również krajowych.
• Szczecińskie Kopalnie Surowców Mineralnych wchodzą tutaj w grę?
Szczecińskie mają bardzo ciekawą pozycję rynkową, ale nie tylko one. Takich firm jest więcej, natomiast trudno w tej chwili traktować je jako cele do przejęcia, bo na razie nikt ich akcji nie oferuje na sprzedaż. Myślę, że przejmującymi nie będą tylko duże koncerny. Aktywność graczy polskich, lokalnych, jest bardzo znacząca, co pokazują prywatyzacje kolejnych firm, jak choćby Kieleckich Kopalni Surowców Mineralnych, gdzie połowa potencjalnych kandydatów to były firmy rodzime. Zatem polscy producenci również mają apetyt i szanse na rozwój. Problemem jest tutaj cena. W tej chwili przejęcie jakiegokolwiek przedsiębiorstwa w branży kruszywowej to drogie przedsięwzięcie, nie zawsze opłacalne, przynajmniej w krótkim terminie. Czynnikiem ryzyka jest również rok 2012 i spodziewane ochłodzenie czy stagnacja na rynku.
• Wiele osób w branży spodziewa się boomu w roku 2011, 2012…
…a potem uspokojenia. Oczywiście, ale to nie znaczy, że tak będzie. Do sektora kruszywowego w Polsce Górażdże podchodzą z bardzo spokojną, „chłodną” głową. Jak wspomniałem, trzeba po prostu wyczekiwać okazji i być gotowym do przejęcia wtedy, kiedy ta okazja się pojawi. Nie tylko o to chodzi, żeby być wielkim. Nie ma sensu produkować nie wiadomo ile milionów ton i nic na tym nie zarobić. Ważna jest optymalizacja procesów wewnętrznych, skupianie się na tym, żeby kopalnie były coraz lepiej zarządzane, modernizowane, co przynosi efekt również w postaci zmniejszonych kosztów jednostkowych.
• Mówił pan o przejęciach, czyli raczej nie myślicie o budowie nowych kopalni „od zera”?
W tej chwili nie da się na terenie kraju otworzyć szybko nowego dużego złoża kruszyw naturalnych żwirowych. Z kamieniołomami sytuacja jest być może nieco prostsza, ale generalnie bariery wejścia są też wysokie. Kto nie zaczął procesu poszukiwania złóż kilka lat temu, ten ma obecnie bardzo utrudnione zadanie również ze względu na ochronę środowiska, sąsiedztwo zabudowań, rozdrobnienie własności działek gruntowych, brak dróg dojazdu o odpowiednich parametrach itd. W tej chwili coraz większe znaczenie odgrywa logistyka. Często za transport kruszyw z kopalni do klienta płacimy więcej, niż wynoszą nasze koszty produkcji. W związku z tym bardzo ryzykowne byłoby lokowanie nowych kopalni daleko od rynku, bo jeżeli nastąpi spodziewane ochłodzenie klimatu inwestycyjnego w Polsce po roku 2012, to najlepiej okres ten przetrwają producenci działający blisko odbiorców, a jednocześnie mogący zaoferować klientowi dobrą jakość i odpowiednią ilość. Przyszłość należy do niewielkich kopalni bardzo dobrze skomunikowanych logistycznie.
Koparka KS-160 w kopalni Rakowice |
A wracając do pytania – w ramach naszego zintegrowanego podejścia do biznesu planujemy w najbliższych pięciu latach otwarcie co najmniej dwóch nowych kopalni.
• Na zakończenie życzę, żeby 2011 rok był spokojniejszy niż ubiegły.
Cóż, na pewno nie będziemy się nudzić. W bieżącym roku chcemy wykonać kolejny krok na drodze integracji i włączyć Białostockie Kopalnie Surowców Mineralnych do Górażdże Kruszywa. Rozpoczniemy też przygotowanie inwestycji w nowy zakład przeróbczy w kopalni Szczytniki, w Lewinie Brzeskim będziemy budować wał przeciwpowodziowy, czekają nas również inwestycje w innych zakładach. Rok będzie znowu bardzo pracowity.
Rozmawiał: Przemysław Płonka
Wywiad został opublikowany w magazynie "Surowce i Maszyny Budowlane" nr 1/2011