Biznes na dziesięciolecia
Branża kruszyw będzie musiała sprostać wielu wyzwaniom w ciągu najbliższych miesięcy. Najbliższe lata natomiast mogą przynieść sporo zmian na rynku surowców skalnych. Jakich? Odpowiada Paweł Jagusiak, dyrektor ds. kruszyw w Lafarge
• Boi się pan czasów „po Euro 2012”?
Cóż, na razie bieżący rok zapowiada się jeszcze stosunkowo dobrze, choć widzę i pewne ryzyka, zagrożenia... Z pewnością kolejne lata będą pochodną przetargów zorganizowanych w 2011 r. i 2012 r., których było – i zapowiada się, niestety – coraz mniej. To duże zmartwienie dla wielu firm, również naszych klientów. I o ile ci duzi raczej dadzą sobie radę, bowiem dysponują potencjałem i możliwościami dywersyfikacji, o tyle ich podwykonawcy będą mieli spore kłopoty, które moim zdaniem pojawią się już w końcówce tego roku i potrwają przez następne lata.
• Jak długo mogą potrwać?
To zależy od nowego budżetu UE. Jednak zanim przetargi zostaną ogłoszone, nim zrealizowany zostanie cykl przygotowawczy – minie kilka lat. Myślę, że okres 2013-2015 może być trudny.
• Wspomniał pan o zagrożeniach dla branży na ten rok. Jakie najważniejsze można tu wymienić?
Z pewnością pojawi się problem z wywozami kolejowymi.
• Czyli powrót do starego? Przecież w 2011 sytuacja poprawiła się?
Faktycznie, było lepiej. Pomimo wielu ograniczeń, dobrze współpracowało nam się np. z PKP Cargo. Jednak, gdy popatrzymy choćby na styczeń i luty 2012 zauważymy, że wywozy kolejowe były prawie o połowę mniejsze, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Jest to niebezpieczne, ponieważ grozi kumulacją zapotrzebowania na wywozy dużych mas kruszyw w ciągu zaledwie kilku najbliższych miesięcy. Co gorsza, planowanych jest wiele ograniczeń, w tym zamknięć w celu modernizacji kluczowych dla branży odcinków linii kolejowych, co z pewnością spowoduje utrudnienie w szczycie wywozu. Bez zapasów ciężko będzie przerzucić potrzebne ilości kruszyw w krótkim czasie.
Z pewnością zagrożeniem na bieżący rok jest też brak środków na inwestycje, co wpłynie na spowolnienie w drogownictwie. Co z tego, że w przemyśle kruszywowym i wykonawczym mamy przygotowane moce produkcyjne, mamy kadry, gdy projekty na wiele odcinków – mimo że gotowe – leżą „na półkach”, bo nie ma na nie finansowania.
• Co pomogłoby rozwiązać ten problem?
Choćby zmiany w regulacjach, które by skutecznie angażowały inwestorów do inwestowania w formule partnerstwa publiczno-prywatnego. Skoro nie możemy zainwestować wystarczających środków z kasy państwa, czemu nie mamy poszukiwać inwestorów prywatnych? Niestety, dziś obowiązujące praktyki ograniczają to do minimum, o czym może świadczyć relatywnie bardzo mała liczba przedsięwzięć planowanych do realizacji w tej formule.
Kolejne zagrożenie upatruję w pogarszającej się płynności finansowej naszych klientów. Wielu z nich wygrywało przetargi na bardzo niekorzystnych warunkach. Tymczasem rosną ceny energii, paliwa, transportu, w konsekwencji wielu surowców. Przy braku możliwości waloryzacji, wzrasta ryzyko starty i utraty płynności finansowej. Rentowność przedsięwzięcia u wykonawców jest coraz mniejsza. Duże grupy kapitałowe prawdopodobnie łatwiej poradzą sobie z tym problemem, bo mają mocniejsze podstawy finansowe, natomiast mniejsze firmy na pewno będą miały trudności – przykładem jest choćby niedawny wniosek o upadłość Budostalu 5.
• Zagrożeń zatem niemało. Jaki może więc być ten rok dla Lafarge? Co będzie dla was priorytetem?
Najważniejsze dla nas jest i będzie bezpieczeństwo pracy naszych pracowników i podwykonawców.
Jeśli chodzi o aspekt związany z przewidywanym ograniczeniem podaży inwestycji w sektorze budownictwa drogowego, to już dziś nasza oferta jest dosyć zdywersyfikowana. Nie jesteśmy zorientowani wyłącznie na drogownictwo. Chcemy kontynuować naszą strategię polegającą na umacnianiu pozycji w nowych segmentach. Oprócz tego będziemy proponować klientom kompleksowe rozwiązania, w oparciu o wszystkie materiały, które oferujemy. Staramy się myśleć tak, jak myśli klient i patrzeć przez pryzmat jego potrzeb. Będziemy chcieli bardziej zsynchronizować nasze działania w ramach kompleksowej obsługi inwestycji. Zamierzamy też optymalizować koszty produkcji. Uważam, że tylko ci, którzy są najlepiej zorganizowani, dadzą sobie radę w przyszłości.
• W jaki sposób chcecie realizować swe cele odnośnie optymalizacji?
Na przykład wdrażając zmiany w naszej organizacji. Na początku br. w ramach Grupy Lafarge nastąpiły spore zmiany organizacyjne, które mają na celu szukanie synergii wynikającej z bliskiej współpracy między dotychczasowymi dywizjami. Znikają podziały na dywizje, na cement, kruszywa i beton. Będziemy obecnie działać jako jedna organizacja, co z pewnością wiele ułatwi i przyniesie wymierne korzyści naszym klientom.
Optymalizacja dotyczy też naszych kopalni. Na przykład nowo budowanego zakładu w Radkowicach, gdzie ograniczamy koszty produkcji poprzez optymalizację procesu technologicznego i co za tym idzie zmniejszymy zużycie paliwa i energii elektrycznej.
• Jak wygląda zaawansowanie tej inwestycji?
Kiedy przewidziane jest jej zakończenie? Liczymy na to, że pierwsze kruszywo wyprodukujemy już w kwietniu br.
• Pozostając przy inwestycjach w nowoczesne kopalnie… W ostatnich latach powstało kilka dużych zakładów – jak choćby te w Piławie czy Tłumaczowie. Czy uważa pan, że w nadchodzących latach pojawią się jeszcze projekty typu „greenfield”?
Myślę, że te czasy już się kończą. Wszystko będzie raczej zmierzało w kierunku konsolidacji – mniejsi gracze, którzy weszli w rynek w momencie hossy, w najbliższych latach na pewno będą myśleli o sprzedaży swoich złóż, czy weryfikacji planów inwestycyjnych. Wielu z nich nie wywodzi się z branży kruszyw, weszli w ten przemysł na krótko, korzystając z okazji rynkowej, w momencie, gdy wszystkie dane wskazywały na to, że będzie on bardzo opłacalny. Rynek jest jednak zmienny i nie będzie rósł w nieskończoność. Obecnie podaż jest wystarczająca w stosunku do popytu. W przypadku ograniczenia liczby inwestycji drogowych przewiduję, że w najbliższym czasie nastąpi sporo zmian własnościowych. Obecnie nadal widać bardzo duże rozdrobnienie w naszej branży.
Uważnie obserwujemy to, co się dzieje na rynku. Jeśli coś będzie wpisywało się w naszą strategię, stanie się przedmiotem naszej analizy.
• Rynek zatem brutalnie weryfikuje wielu z tych, którzy w kruszywach pojawili się dość przypadkowo, nastawiając się na szybki zysk.
Inwestycja w kruszywa to perspektywa kilkudziesięciu lat. Jeśli chce się w tym biznesie zarabiać, trzeba być świadomym, że tu inwestycje nie zwracają się po dwóch, trzech latach.
Rozmawiał Przemysław Płonka
Wywiad został opublikowany w magazynie "SiMB" nr 1/2012