Andrzej Ptak, były prezes Cementowni Ożarów: Wielki biznes musi żyć w symbiozie z lokalną społecznością
Z Andrzejem Ptakiem, wieloletnim prezesem Cementowni Ożarów oraz honorowym obywatelem miasta, który po 27 latach przechodzi na emeryturę, redaktorzy portalu www.echodnia.eu rozmawiają o jego pracy.
Ile lat kierował Pan cementownią?
Dokładnie od 13 marca 1992 roku, a więc blisko 27 lat. Jednak pracować tam zacząłem we wrześniu 1977 roku.
Jak wtedy wyglądała?
Jeszcze nie pracowała. To była chyba jedna z ostatnich inwestycji dekady Edwarda Gierka. Odbywałem tam staż, jako stypendysta, inżynier chemik-ceramik. Przygotowywaliśmy się do rozruchu zakładu. Pierwsza produkcja odbyła się pod koniec listopada 1977 roku. Ówcześnie była to druga, po Górażdżach, najnowocześniejsza cementownia w Polsce.
W 1992 roku zostawał Pan prezesem...
Sytuacja gospodarcza kraju była bardzo trudna. Spadek produkcji cementu w całym kraju był ogromny. Dobijał nas podatek zwany dywidendą, jednocześnie wymuszając na nas prywatyzację. Mieliśmy też problemy techniczno-produkcyjne i przerost zatrudnienia. Było bardzo ciężko.
Jak Pan sobie poradził?
Przy współpracy z Radą Nadzorczą, ministerstwem i kadrą inżynierską cementowni oraz z pracownikami szliśmy do przodu. Przyszły lata 1994-95. Rozpoczął się proces prywatyzacyjny. Trafiliśmy na dobrego inwestora strategicznego, irlandzki koncern CRH. Od 1995 roku jesteśmy w tej organizacji. Przy ich wsparciu udało się osiągnąć spektakularne sukcesy. W 2000 roku oddaliśmy największą w Europie instalację do produkcji klinkieru. W Ożarowie stoi piec o wydajności 8,5 tysiąca ton na dobę. To absolutnie najwięcej na Starym Kontynencie. Poczyniliśmy też ogromne inwestycje w ochronę środowiska. W międzyczasie ożywił się rynek cementowy. To sukces całej załogi. Potrafiliśmy współpracować z inwestorem strategicznym i oto efekt.
W Ożarowie wspomina się, że bardzo mocno angażował się Pan w działania społeczno-kulturalne. Niedawno został Pan honorowym obywatelem miasta i gminy.
W takiej kulturze zostałem wychowany. Mój ojciec tak samo postępował w Tarłowie, był społecznikiem. Zanim zostałem dyrektorem, pełniłem mandat radnego. Kiedy zacząłem kierować firmą, to bardzo silne wrażenie zrobiły na mnie dobre zwyczaje, jakie panowały w koncernie CRH. Zachęcało mnie to do życia w dużej symbiozie z lokalnym otoczeniem. Gdzie tylko widzieliśmy rozsądek i potrzebę, zawsze wspieraliśmy rożnie inicjatywy. Ożarów i Tarłów są mi bardzo bliskie. Działaliśmy też w powiecie opatowskim, Sandomierzu i Ostrowcu Świętokrzyskim. Moim zdaniem nie da się prowadzić wielkiego biznesu bez zaangażowania się w lokalną społeczność.
Co Pan będzie robił na emeryturze?
Jak każdy emeryt. Odpoczywał wraz z moją wspaniałą rodziną. Mam siedmioro wnucząt. Będę czytał książki. Zadbam o kondycję, będę uprawiał turystykę. Liczę też, że uda mi się włączyć do ożarowskiej społeczności emerytów, która jest coraz aktywniejsza.
Dziękuję za rozmowę.
Artykuł pochodzi ze strony: echodnia.eu
Komentarze