Nie o kruszywach, ale o…
Swój pierwszy felieton rozpocząć chcę od gratulacji. Szczerze i z całego serca gratuluję dwóm firmom, które odgrywają znaczącą rolę w naszej branży
Najpierw, 27 czerwca, jubileusz XXX-lecia działalności obchodziło PGP „Bazalt” S.A. w Złotoryi. Firma, która organizacyjnie, ale i technicznie była wiodącą już w latach 80. i porównywano ją do zachodnich producentów kruszyw. Również po zmianach ustrojowych i gospodarczych (i nie tylko) jej poziom technologii i jakości, ale i położenie, pozwalały łagodniej – ze względu na dostawy na rynek Berlina – przetrwać załamanie krajowego zapotrzebowania. Firma dbała nie tylko o organizację, technikę i technologię, ale pamiętała, że dla jakości nie ma alternatywy. Doprowadziła do wysokiego poziomu kompetencji swoją załogę oraz stosowała niekonwencjonalne formy dbałości o pracowników. Była podglądana i naśladowana przez innych producentów kruszyw. Ster firmy trzymał twardo Tadeusz Paliszkiewicz, pierwszy w branży szef na kontrakcie menadżerskim. Był w czołówce tych, którzy przekształcili swoją firmę w spółkę pracowniczą z inwestorami zewnętrznymi. U Tadeusza (bo tak mam prawo bez udawania mówić), bardzo cenię sposób prowadzenia biznesu, docenianie etyki, ale i estetyki, które to cechy pozwalają mu być wrażliwą osobowością branży. Jest przykładem, że nawet prawnik może przewodzić przedsiębiorstwu górniczemu. Dziś kołem sterowniczym kręci jego syn, Maciej, który jednak – życząc mu szczerze jak najlepiej – na razie ma „połowę Tadeusza”.
Gratuluję Tadeuszowi i jego współpracownikom, a firmie życzę nadal pozycji niezawodnego dostawcy, solidnego partnera na bardzo trudnym aktualnie rynku. Notabene tak bardzo chciałbym mieć trzydzieści lat i „móc współpracować kolejne 30 lat z PGP „Bazalt” S.A., a gdy liczyć z Krzeniowem w budowie, prawie 40 lat”.
W uzupełnieniu jubileuszu... 4 lipca br. odbył się w Złotoryi tradycyjny turniej piłkarski bazaltowców. Biorą w nim udział: PGP „Bazalt”, Bazalt Gracze, KOSD Niemodlin, Kopalnia Porfiru i Diabazu. W tym roku, zgodnie z przyrzeczeniem złożonym podczas jubileuszu, wygrała drużyna PGP „Bazalt” w Wilkowie.
To jeden z przykładów niekonwencjonalnego działania firm wiodących producentów kruszyw. Z drugim, również ważnym jubileuszem miałem kłopot. Musiałem stoczyć bitwę wewnętrzną. A było tak 25 lipca – swoje XV-lecie obchodziły Kopalnie Porfiru i Diabazu Sp. z o.o. w Krzeszowicach.
Mój pierwszy kontakt z oboma jubilatami miał początek w połowie lat 70., kiedy pierwszy – Krzeniów, był sztandarową inwestycją Zjednoczenia Kamieniołomów Drogowych we Wrocławiu. Taką, równie ważną dla produkcji kruszyw w Polsce wschodniej inwestycją, był Zalas, wchodzący w skład Kopalni Porfiru i Diabazu. Zalas był, tak jak Krzeniów, nietuzinkowym zakładem nastawionym w tym przypadku głównie na potrzeby gestora, jakim była kolej. Po przemianach ustrojowo-gospodarczych kopalniami zaczął dowodzić Jan Załuski. Najmłodszy wtedy w naszym środowisku szybko osiągnął, mimo że był elektrykiem, pozycję solidnego partnera.
Jan był, bo niestety niesłusznie odszedł, perfekcjonistą, lubiącym mieć swoje, niekoniecznie zgodne „z głównym nurtem”, zdanie. Każde jego działanie było bardzo przemyślane, tym bardziej, że miał obok dwóch niezawodnych partnerów: Olka, którego też już nie ma, i Marka, który oby był ciągle.
Choroba Jana wstrząsnęła kolegami i otoczeniem. Kazała zastanowić się nad ulotnością działań i nieuchronnością zdarzeń. Był, chociaż go nie było, a potem odszedł. Przedtem zorganizował firmę – spółkę pracowniczą, w sposób świadczący o niezachłanności własnej i myśleniu o innych.
Jubileusz XV-lecia firmy, obchodzony 25 lipca 2015 r., poprowadził nowy szef Daniel Kłosowski. I tu dylemat, z którego muszę się wytłumaczyć. Nie zdawałem sobie sprawy i żyłem w nieświadomości, co jest poza zdrowiem szczególnie ważne. Teraz wiem, że szczególnie ważny jest tytuł dziadka. Jestem w stanie w tej sprawie stoczyć walkę z każdym "nie dziadkiem". Właśnie w tym roku, dzięki życzliwości kolejnego kolegi (Karolu, wielkie dzięki!), mogłem z wnukami spędzić lipiec „w okolicznościach” polskiego morza.
Przepraszam Jubilata, że wybrałem wersję z wnukami. Wiem jednak, że naszą branżę godnie reprezentował Kolega Marek Świercz Starszy, a obchody były godne, doskonale zorganizowane i zapamiętane przez uczestników. Przy okazji następująca pokoleniowa zmiana w branży zasługuje na kolejny felieton.
I tak napisałem o Zjednoczeniu Kamienia Drogowego, Krzeniowie, Zalasie, istotnych inwestycjach branżowych lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, ludziach branży, którzy już odeszli, jak Jan Załuski, lub bardzo dobrze, że pozostali, jak Tadeusz Paliszkewicz, wschodzących w branży nowych liderach, jak Daniel Kłosowski czy Maciej Paliszkewicz. Było, co dla mnie szczególne, o wpływie wnuków na postępowanie „dziadków”, o przyjaciołach, którzy byli i są. Czy będą nowi? Może być to trudne, bo różnica pokoleniowa nie sprzyja dawnemu, pełnemu oddaniu i zrozumieniu. Nie było, a powinno być o kruszywach. Będzie innym razem..