Niczym rodzynki w cieście. Wywiad z Henrykiem Ciosmakiem, prezesem „STELLARIUM” Sp. z o.o.
Bursztyn pod Lublinem? Brzmi jak abstrakcja, a tymczasem działa tam świetnie prosperująca kopalnia, gdzie bursztyn sypie się tonami z przemysłowych taśm. – To właśnie tu uformowało się pogranicze bursztynu bałtyckiego, z tą różnicą, że bursztyn został wciśnięty w osad glaukonitowy, z którego ciężko go wydobyć i zliczyć. Bo jak zliczyć rodzynki w cieście, nie jedząc go? – mówi Henryk Ciosmak, prezes „STELLARIUM” Sp. z o.o.
Sabina Szewczyk-Wajda: Bursztyn kojarzy się z plażą i wakacjami nad morzem, a jednak uruchomił pan kopalnię tego surowca na Lubelszczyźnie. Skąd ten pomysł?
Henryk Ciosmak: Pomysł dojrzewał na Lubelszczyźnie „od wieków”, stale znajdowano tu pojedyncze bursztyny w różnych okolicznościach. Przekonałem się o tym, kiedy wyszukałem w internecie hasło: bursztyn lubelski.
I postanowił pan to wykorzystać…
Uczestniczyłem w tworzeniu wszystkich dokumentów tegoż przedsięwzięcia – poza dokumentacją geologiczną – i w 2018 wbiliśmy „pierwszą łopatę” w piasek skaleniowo-kwarcowy, zalegający nad warstwą osadu glaukonitowego z bursztynem. Dwa lata poligonowych ćwiczeń na wyrobisku, bez wzorców i pomysłów od innych kopalń, z porażkami, które przemilczę. Tyle zajęło mi pełne uruchomienie eksploatacji metodą odkrywkową, zabierkową na sucho. Dziś jestem dumny, że było tu „ściernisko”, a jest całkiem niezłe „kopalnisko”. Zachwyca mnie piękno bursztynów, które ujrzały światło dziennie po ok. 50 milionach lat czekania tu, na Lubelszczyźnie, na przemysłowe „dotknięcie” przez człowieka i ku jemu egzystencjalnemu pożytkowi.
Gdzie dokładnie położona jest kopalnia?
Teren naszej kopalni położony jest na styku Niżu Środkowoeuropejskiego i Niżu Wschodniobałtycko-Białoruskiego, w makroregionie Niziny Południowopodlaskiej, w mezoregionie Wysoczyzna Lubartowska – obejmuje ona około 1200 km2 powierzchni pomiędzy Pradoliną Wieprza a Wysoczyzną Lubelską, która jest zdenudowaną powierzchnią morenową płaską, urozmaiconą ostańcami zbudowanymi ze żwiru. Tu właśnie uformowało się pogranicze bursztynu bałtyckiego z tą różnicą, że bursztyn został wciśnięty w osad glaukonitowy (materiał gliniasty, piaszczysty i glaukonitowy), z którego ciężko go wydobyć i zliczyć. Bo jak zliczyć rodzynki w cieście, nie jedząc go?
Brzmi bardzo odważnie…
Tylko niektórzy potrafią szaleńcze pomysły czy marzenia wcielić w życie. Tylko niektórzy mają ten charyzmatyczny dar przekonywania do tworzenia rzeczy nowych, do uobecniania niemożliwości i patrzenia poza trudności. Myślę tu o pomysłodawcach tej inwestycji: Janie Paluchu seniorze, a szczególnie Janie Paluchu juniorze – młodym „wilku”, geologu z wykształcenia. To oni zaprosili mnie – górnika – do napoczęcia tego „tortu”.
Co było najtrudniejsze w rozpoczęciu „od zera” prac nad nową, tak nietypową kopalnią?
Dla mnie rozpoczynanie od zera jest piękne w swej jeszcze nieodkrytej istocie i dosłownie dzikiej naturze. To „wyzwanie wyzwań”, dla którego porzuciłem mojego życiowego konika, którym były materiały wybuchowe i dynamicznie rozwijająca się technika strzałowa. Najtrudniejsza była woda, którą należało odizolować od złoża nietypową barierą i dosłownie wyssać z formy błotnistej. To była walka z półpłynnym górotworem, który zaciskał każdą wykopaną przestrzeń wyrobiska górniczego – to tak, jak kopanie dołka w błotku.
Wyzwań panu nie brakowało… Z jakimi jeszcze trudnościami musiał się pan zmierzyć w ostatnich latach?
Brak fachowej kadry bursztynniczej. Musimy sami ją tworzyć. Wnioskowaliśmy do Międzynarodowego Stowarzyszenia Bursztyników w Gdańsku o przeprowadzenie w firmie specjalistycznych kursów klasyfikacji i kursów gemmologicznych dla bursztynu z Niedźwiady – sam taki kurs przeszedłem i jestem dumny z posiadanego dyplomu.
Jaką strategię rozwoju objął pan na najbliższe lata?
Po pierwsze, wykorzystanie innowacyjnych technologii w dziedzinie górnictwa i eksploatacji glaukonitu i bursztynu w tworzącym się młodym zagłębiu tych surowców, na Lubelszczyźnie. Po drugie, szczególny nacisk kładziemy na ochronę środowiska i perspektywiczne patrzenie rekultywacyjne – tu mogą powstać w przyszłości jeziora poeksploatacyjne z atrakcją pływającego w nich bursztynu, a także baseny lecznicze z błotkiem glaukonitowym. Dla turystów chcielibyśmy wystawić muzeum naszych wykopalisk, mamy już parę komarów, muchy i pająki w bursztynie oraz kilka innych, dziwnych dla mnie, ciekawostek geologicznych.
Po trzecie, przemysłowe działania muszą wspierać naukę, badania z zakresu geologii i mineralogii całkiem nowego i udostępnionego światu wewnętrznego kawałka naszej planety.
Jakie inwestycje ostatnio poczyniliście? Jakie jeszcze planujecie?
Ostatnie inwestycje dotyczą strefy oczyszczania surowego bursztynu. Produkt musi być precyzyjnie klasyfikowany, powtarzalny w handlu na dużą skalę i niepowtarzalny dla kolekcjonerów. Złoża kopaliny mamy zabezpieczone i bursztyn sypie się tonami z przemysłowych taśm. Kolejne inwestycje dotyczyć będą budowy nowoczesnego zakładu przeróbki i pozyskania czystego glaukonitu – minerału przyszłości o szerokim spektrum zastosowań.
Najbliższe plany to stworzyć profesjonalną stronę internetową do aukcji największych okazów naszego bursztynu – zgodnie ze światowym trendem będzie sobie można pooglądać zdalnie piękno tego narodowego bogactwa.
Na jakie rynki i do jakich odbiorców trafia wasz bursztyn?
W dobie pandemii koronawirusa głównymi odbiorcami są polscy jubilerzy, którzy powoli przekonują się do nowego i dobrego w obróbce materiału. Regionalnie na kopalni można nabyć bursztyn pamiątkowy i nalewkowy. Pracujemy nad elementami dekoracyjnymi z drobnego bursztynu zalewanego żywicą, np. podświetlane elementy ścianowe, dekory do łazienek itp. Zapraszamy pomysłodawców – każdy pomysł jest mile widziany. Kontakt przez www.stellarium.co.
Rozmawiała Sabina Szewczyk-Wajda, redaktorka czasopisma „Surowce i Maszyny Budowlane” i portalu www.kierunekSUROWCE.pl
Komentarze